Wyobrażasz sobie, że skończysz studia i wyleczysz wszystkie cierpiące stworzenia tego świata? Oczywiście, możesz marzyć. Weź jednak pod uwagę, że czasami będziesz też musiał sterylizować albo usypiać.
Szokiem bywa pierwsza wizyta w ubojni. Na ogół nikt, kto marzy o pracy weterynarza, nie wyobraża sobie, że trafi w takie miejsce.
Albo weźmy fermy, chlewnie. Czy ktoś choćby przeczuwa, jaki tam może być nieznośny smród?
– Kto chce być lekarzem weterynarii powinien być przygotowany na to, że studia są ciężkie, a i praca po studiach nie jest łatwa. Często wiąże się z nieprzyjemnym zapachem – uprzedza Kasia Wołodin, która studiuje weterynarię na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. – Chodzi się przecież do obory i stajni, czyści kojce zwierzętom.
Kasia nie poleca dziewczynom używania lakieru do paznokci ani zakładania butów na obcasie.
Wysokie progi na studenta nogi
Niektórzy wyobrażają sobie, że udziałem weterynarza może być wyłącznie opieka nad ładnymi pieskami i kotkami. Nawet im do głowy nie przychodzi, że zajęcia w klinice małych zwierząt też bywają niekiedy mało przyjemne. A z pewnością nie ograniczają się tylko do rutynowych badań i szczepień. Czasami, żeby skrócić cierpienia, trzeba wstrzyknąć choremu zwierzęciu śmiertelną dawkę i patrzeć, jak ginie w oczach. Bierzesz to pod uwagę? OK, studiuj weterynarię. Najpierw jednak dobrze zdaj maturę. W tym roku kto chciał zostać studentem Wydziału Medycyny Weterynaryjnej SGGW musiał w czasie rekrutacji zdobyć nie mniej, niż 163 punkty (to najniższy wynik dla przyjętych na studia dzienne). Aby dostać się na wieczorowe trzeba było mieć przynajmniej 138. Dla porównania: na dzienne studia z zarządzania i inżynierii produkcji można było wskoczyć mając około 60 punktów.
Nauka trwa 5,5 roku (11 semestrów). Można studiować stacjonarnie (dziennie) lub niestacjonarnie (wieczorowo). Różnica polega na tym, że student dzienny nie płaci, a wieczorowy owszem.
Co na studiach?
Już w pierwszym semestrze zaczniesz poznawać anatomię zwierząt. Oczywiście będzie też dużo przedmiotów podstawowych: chemia, biologia, biologia komórki, biofizyka. Ale na przykład SGGW od razu dokłada jeszcze do tego fizjologię molekularną komórki oraz histologię i embriologię. Na drugim semestrze dochodzi m.in. genetyka, biostatystyka. Trzeba też oczywiście poznać historię weterynarii, agronomię. No i obowiązkowo łyknąć sporo łaciny. Na wyższych latach pojawią się przedmioty kliniczne np. związane z rozrodem zwierząt, także diagnostyka, choroby wewnętrzne. Będzie chirurgia, weterynaria sądowa… Nie uniknie się przedmiotów związanych z higieną żywności. Uczelnie proponują też studentom przedmioty fakultatywne – można wybrać na przykład choroby zwierząt łownych, laboratoryjnych lub egzotycznych. Ewentualnie analitykę kliniczną, okulistykę, onkologię czy stomatologię weterynaryjną. Fakultatywnie można zająć się też geriatrią czy chorobami ptaków ozdobnych.
Obowiązkowe są staże oraz praktyki wakacyjne i to nie tylko w lecznicach. Wystarczy wejść na jakiekolwiek uczelniane forum, żeby mieć jasność: nikogo raczej nie cieszą praktyki w rzeźni, mało kogo pociąga też praktykowanie w zakładach przetwórstwa spożywczego. A jednak trzeba tego doświadczyć. Żeby było jasne: weterynarze są potrzebni przecież nie tylko psom i kotom.
Ogromnym plusem jest spory wybór praktyk za granicą – choćby w ramach wymiany organizowanej przez Międzynarodowy Związek Studentów Weterynarii (IVSA). A to nie jedyna możliwość wyjazdu. Na przykład Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie współpracuje z Biurem The Ohio Program, które jest częścią Wydziału Rolniczego największego uniwersytetu w USA The Ohio State University w Columbus. Dzięki temu studenci i absolwenci lubelskiej uczelni mogą wyjeżdżać na staże i zdobywać doświadczenie w tamtejszych przedsiębiorstwach, stacjach doświadczalnych, stadninach. Zarobić można od 6 do 12 USD za godzinę, ale nie obejdzie się bez kosztów własnych. Konieczne jest złożenie na przykład opłaty aplikacyjnej. No i trzeba zapłacić za przelot, mieszkanie. Nic dziwnego, że do USA wyjeżdża jednak dużo mniej osób, niż do pracy na farmach brytyjskich czy holenderskich. Na przykład praktyki w Holandii trwają 13 tygodni. Student na ogół nie musi się martwić o koszty zakwaterowania czy dojazdów. Za pracę dostaje około 5-6 euro za godzinę.
Co po studiach?
Mając w kieszeni tytuł lekarza weterynarii można już myśleć o karierze. Nie trzeba dodatkowo – jak to muszą robić absolwenci wydziałów lekarskich – zdawać jakiegoś specjalnego, ogólnopolskiego egzaminu zawodowego. Wystarczy sześciomiesięczny staż i już można myśleć o stałej pracy. Gdzie? Wybór jest spory: lecznice dla dużych i małych zwierząt, instytucje państwowej służby weterynaryjnej, Państwowej Inspekcji Sanitarnej, zakłady farmaceutyczne, placówki naukowo-badawcze, laboratoria, stacje sanitarno-epidemiologiczne, zakłady hodowli zwierząt.
Mając dyplom można leczyć i operować zwierzęta, wydawać orzeczenia lekarskie i recepty na leki. Można też zajmować się nadzorem sanitarno-weterynaryjnym, wykonywać badania laboratoryjne, badać zwierzęta rzeźne, mięso i przetwory pochodzenia zwierzęcego. O tym ostatnim mało kto marzy, gdy idzie na studia. Ale jednak z tego właśnie weterynarzom udaje się dość dobrze żyć. Niektórych mogą skusić firmy produkujące leki dla zwierząt – coraz częściej szukają przedstawicieli handlowych. Kuszące bywają też ogłoszenia o pracy za granicą – oferty składają na przykład właściciele hodowli psów rasowych w Anglii (setery, wyżły, beagle). Bardziej wybredni mogą poszukać ofert angielskich prestiżowych firm weterynaryjnych. Te jednak – najczęściej – poszukują doświadczonych lekarzy weterynarii. Podpisanie umowy z taką firmą to czasami gwarancja zarobków sięgających 40 tysięcy funtów rocznie. Na początek.
Gdzie na studia?
Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie
Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu
Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie
Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie
Z planu zajęć
biologia, chemia, biofizyka, biochemia, anatomia zwierząt, histologia i embriologia zwierząt, fizjologia zwierząt, mikrobiologia, wirusologia, biologia molekularna, genetyka i hodowla zwierząt, żywienie i paszoznawstwo, ochrona środowiska, anatomia patologiczna, patofizjologia, farmakologia, toksykologia, diagnostyka kliniczna, choroby wewnętrzne, ortopedia, chirurgia i anestezjologia, położnictwo i rozród, parazytologia i inwazjologia, epizootiologia, choroby ptaków, choroby owadów użytkowych, biologia i choroby ryb, choroby zwierząt futerkowych, higiena zwierząt rzeźnych i mięsa, higiena żywności i przetwórstwa spożywczego, zoonozy, chirurgia małych zwierząt, chirurgia koni, choroby zwierząt łownych, choroby zwierząt egzotycznych, choroby zwierząt laboratoryjnych
Wyspecjalizuj się
Do wyboru jest wiele ciekawych specjalizacji, m.in.:
chirurgia weterynaryjna
choroby psów i kotów
choroby koni
choroby trzody chlewnej
choroby drobiu oraz ptaków ozdobnych
choroby zwierząt futerkowych
użytkowanie i patologia zwierząt laboratoryjnych
choroby ryb
choroby owadów użytkowych
rozród zwierząt
radiologia weterynaryjna
higiena zwierząt rzeźnych i żywności pochodzenia zwierzęcego
weterynaryjna diagnostyka laboratoryjna
Okiem zawodowca
Przemek Pobłocki, lekarz weterynarii, absolwent SGGW:
Do wyboru kierunku studiów skłoniło mnie zamiłowanie do zwierząt i tradycje rodzinne.
Kto chce studiować weterynarię, a następnie wykonywać zawód lekarza weterynarii, powinien być cierpliwy, dociekliwy, pracowity i systematyczny. Odrobina pokory i dystansu do otaczającego świata pomoże przebrnąć przez prawie sześć lat nauki. Oczywiście trzeba też mieć dużo sympatii dla zwierząt i pogodne nastawienie do ich opiekunów:-)
Gdy zdawałem na wydział weterynarii SGGW – o jedno miejsce starało się 14 kandydatów. Z perspektywy czasu, mogę jednak powiedzieć, że dużo łatwiej dostać się na studia, niż się na nich utrzymać. Trzeba dużo się uczyć, żeby zaliczyć kolejne egzaminy. Ciężko było na trzecim roku, ale i na szóstym mieliśmy sporo pracy. Najcięższym ale zarazem najbardziej satysfakcjonującym był egzamin z chorób zakaźnych zwierząt, to taki „koronny” egzamin – bardzo miło go wspominam.
Plusem tych studiów jest różnorodność przedmiotów, każdy tu może realizować swoje pasje. Dużo jest praktyki – od praktyk hodowlanych po takie w lecznicy.
A co po studiach? Wiele zależy od obrotności absolwenta i prezentowanego przez niego poziomu. Wielu studentów ostatnich lat udziela się w lecznicach w ramach wolontariatu. Później, już po studiach, znajdują tam pracę. Tak, jak w każdym zawodzie, tak i tu można sobie dać radę, jeśli w pracę włoży się serce.
Małgorzata Święchowicz