„Nie lubię, jak za hasłami nie idzie działanie. Chcę mieć wpływ na to, co dzieje się dookoła” – mówi Aleksander Leonard Hebda, student prawa, przewodniczący Samorządu Studentów Uniwersytetu Warszawskiego, kandydat na radnego m.st. Warszawy.
Ola Siewko: Patrząc na Pana osiągnięcia, myślę, że to, czym kieruje się Pan w życiu, to przede wszystkim działanie. Prawda?
Aleksander Leonard Hebda: Dokładnie, nie lubię siedzieć bezczynnie. Nie sprawia mi przyjemności bycie tylko gościem. Kiedy gdzieś jestem, lubię być potrzebny i mieć wpływ na to, co dzieje się dookoła.
Czy dlatego wybrał Pan prawo?
Zawsze wiedziałem, że będę chciał się angażować w życie publiczne, a prawo umożliwia zrozumienie systemu, w którym żyjemy, i kształtuje sposób myślenia, który pozwala na sprawniejsze działanie.
Mógłby Pan rozwinąć tę myśl…
Studia prawnicze to nie tylko pamięciowa wiedza, znajomość każdego przepisu czy paragrafu. Mają nauczyć nas przede wszystkim logicznego myślenia, wyciągania wniosków i interpretowania aktów prawnych oraz analizowania rzeczywistości, która nas otacza, dobrego rozumienia tego, co się wydarzyło, jaki był stan faktyczny danej sprawy i jak się na to nakłada stan prawny. To bardzo przydaje się w życiu. Jeżeli ktoś umie myśleć logicznie, wyciąga wnioski, rozumie, co się wokół niego dzieje, to jest w stanie podejmować lepsze działania, które pozwalają być bardziej skutecznym i robić więcej jakościowych rzeczy.
Wiele osób wybiera te studia, bo chce wykonywać zawód stricte prawniczy, jak adwokat, notariusz, sędzia czy radca prawny. Pan raczej pójdzie w kierunku polityki i aktywizmu społecznego?
Nie trzeba iść na aplikację, żeby po studiach prawniczych dostać pracę w trochę innej branży. Od początku nie zamierzałem iść na prawo po to, by mieć zawód prawnika. Tak się składa, że moi rodzice są prawnikami, ja zresztą też pracowałem na studiach w kancelarii adwokackiej Ryszarda Kalisza, ale przyznaję, że nudzi mnie czytanie i analizowanie aktów prawnych. Potrzebuję, żeby więcej się działo, chcę poznawać nowych ludzi, rozwiązywać problemy.
W liceum działał Pan w Młodzieżowej Radzie Dzielnicy Śródmieście, a teraz jest Pan przewodniczącym Samorządu Studentów Uniwersytetu Warszawskiego i startuje Pan w wyborach samorządowych. Jak to wszystko ogarnąć?
Jest ciężko, ale często łączę życie prywatne z działalnością studencką. Pracuję z przyjaciółmi i znajomymi, w ten sposób pożytecznie spędzamy czas. Zamiast wychodzić na piwo, zajmujemy się organizowaniem projektów, aczkolwiek tak jak inni znajdujemy czas, aby spotkać się na mieście. Taka działalność studencka pozwala nam poznać bardzo wiele osób, zbliżyć się do siebie, zweryfikować znajomości, bo widzimy, czy możemy na kogoś liczyć, czy ten ktoś realizuje to, do czego się zobowiązał. Grupa zaufanych osób jest nieoceniona, fantastyczna nie tylko w życiu studenckim, ale i w aktywności społecznej.
Czy aktywność w samorządzie studenckim jest dla każdego? Co z ludźmi, którzy boją się zaangażować, są np. nieśmiali?
Strach może być czymś bardzo dobrym i motywującym, o ile nie jest paraliżujący. Dobrze jest, gdy umiemy nad nim zapanować. Osoby, które boją się albo wstydzą wystąpień publicznych, które nie są przebojowe, również odnajdą się w samorządzie. Introwertycy mogą po prostu realizować swoją, techniczną część projektu i będą docenieni za to, jaki wkład w niego włożyli. Dwa razy w roku mamy w samorządzie spotkania rekrutacyjne, warto na nie przyjść, porozmawiać z osobą, która je prowadzi, i powiedzieć, co lubimy robić, w czym chcielibyśmy się realizować. Wtedy najczęściej zaczynamy współpracę.
Do samorządu studenckiego należą różni ludzie. Są osoby, które chcą trochę pomagać, ale przy tym się pobawić, zdobyć nowych znajomych. Są też osoby, które mają w głowie swoje projekty i chcą je realizować. Dla każdego znajdzie się coś w tak dużej instytucji.
Co było takim przełomowym działaniem, dzięki któremu poczuł Pan, że ma realny wpływ na zmianę?
Tych projektów było sporo, ale na pewno ogromnym zaszczytem było dla mnie pełnienie funkcji przewodniczącego Młodzieżowej Rady Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy i uchwalenie nowego statutu tej instytucji. Był on wcześniej wadliwy. Z tego, co wiem, współtworzony przeze mnie statut funkcjonuje do dziś. Dla osiemnastolatka było to niesamowite doświadczenie.
Gdy zostałem przewodniczącym w stowarzyszeniu Porozumienie Młodzieży Demokratycznej, które założyliśmy ze znajomymi, zrobiliśmy ankietę oczekiwań młodych. Ponad 1300 respondentów w wieku do 24 lat wskazało, jakie są największe problemy dotykające młode pokolenie. Wyniki tych ankiet wysłaliśmy do odpowiednich instytucji, z badania jasno wynikało, że zdrowie psychiczne młodych ludzi jest całkowicie zaniedbane.
Bardzo dużo nauczyłem się również, realizując projekt „Mówić jak”. Były to rozmowy na żywo ze znanymi Polakami. Naszymi gośćmi byli między innymi Donald Tusk, prof. Marcin Matczak, Kazimierz Marcinkiewicz czy Artur Barciś.
Teraz z kolei jestem przewodniczącym Samorządu Studentów Uniwersytetu Warszawskiego i realizuję wiele przedsięwzięć, m.in. juwenalia. Jest to bardzo duży projekt, którego budżet w zeszłym roku wyniósł blisko milion złotych, a w tym roku będzie jeszcze większy.
Do tego dochodzi organizacja różnych wyjazdów studenckich i codzienne funkcjonowanie uniwersytetu, w tym negocjowanie z rektorem UW i władzami uczelni. Przyznam, że zespół rektorski jest niezwykle otwarty na nasze inicjatywy. Jednym z wypracowanych ostatnio rozwiązań jest telefon zaufania na UW – od godz. 10.00 do 22.00 każdy pracownik, wykładowca i student UW, będący w kryzysie, będzie mógł zadzwonić ze swoim problemem. Zdrowie psychiczne to bardzo ważna sprawa, więc cieszę się, że mogę dołożyć swoją cegiełkę w zakresie dbania o nie. Również z naszej inicjatywy Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie jest otwarta całą dobę. Ponadto dbamy o kwestie socjalne studentów – w tym roku na UW obniżono ceny abonamentów na obiady oraz zadbaliśmy, aby nie doszło do podwyższenia opłat za akademiki (pomimo wysokiej inflacji). To są oczywiście przykłady naszych działań. Działamy też na rzecz tolerancji i promowania kultur z całego świata, np. realizujemy projekt „Miasteczko na styku kultur”, w ramach którego nasi zagraniczni studenci organizują swoje stoiska, przy których możemy poznać historię ich narodów oraz kulturę.
A jaki ma Pan plan na działalność w Radzie m.st. Warszawy?
Chcę wyjść bezpośrednio do mieszkańców. Na przykład na Ochocie jest problem z pluskwami – tutaj potrzeba częstszego ozonowania środków komunikacji publicznej. Chciałbym zająć się również bezpieczeństwem w Warszawie – nowo budowane stacje metra powinny być przystosowane do pełnienia funkcji schronów. Nie żyjemy już w tak spokojnych czasach, jak jeszcze kilka lat temu, a Warszawa ma ogromny deficyt w zakresie obrony cywilnej. Równie ważne jest codzienne bezpieczeństwo warszawiaków, czyli zadbanie o prawidłowe doświetlenie niebezpiecznych obszarów oraz monitoring najbardziej newralgicznych rejonów. Mamy zdiagnozowanych kilka takich miejsc, będziemy je pokazywać w naszej kampanii. W parkach nie ma ujęć wody pitnej dla nas i naszych czworonożnych przyjaciół. Należy również zwiększyć liczbę parków dla psów i wolnostojących atrakcji do trenowania naszych pupili. Istotną sprawą jest czyszczenie budynków z graffiti, ale i tworzenie miejsc przeznaczonych dla tej formy ekspresji, by zapobiegać problemowi w przyszłości. Przede mną te wyzwania i wiele więcej. Stawiam na konkrety zamiast haseł, bo nie lubię, jak za hasłami nie idzie działanie.
Jakie ma Pan rady dla maturzystów, którzy za chwilę wchodzą w dorosłe życie?
Po pierwsze: nie dać się sparaliżować strachowi, bo lęk jest czymś normalnym, naturalnym, ale nie może być obezwładniający. Po drugie: jak się nie wie, co ma się w danej sytuacji zrobić, to warto zapisać na kartce problem i jego potencjalne rozwiązania. Tak, wiem, że to brzmi coachingowo, ale naprawdę się sprawdza. Przykładowo, jeśli zdajemy w tym roku maturę i mamy ogrom materiału do nauki, a czasu jest mało, to wypiszmy sobie zagadnienia, które musimy omówić, i skreślajmy te, które powtórzymy. Skreślenie już jednego punktu daje ogromną satysfakcję, pomaga w nauce i realizacji projektów, de facto w każdej dziedzinie życia.
Przede wszystkim otwierajmy sobie jak najwięcej „drzwi” w życiu. Nie zamykajmy się. Nie wiemy, jak nasze życie się potoczy, dlatego traktujmy dobrze ludzi wokół nas. Nigdy nie wiemy, czy z kimś znów się nie spotkamy, a spory do niczego dobrego nie prowadzą.
Być odważnym, łatwo powiedzieć, ale nawet gdy nie wiemy, co powiedzieć, jak zacząć rozmowę, zacznijmy od: „Cześć!” i zobaczmy, co się wydarzy.
Jak chcesz być w jakimś środowisku, to musisz być blisko niego. Chcesz być aktorem? Musisz być blisko filmu i teatru. Pragniesz być politykiem? Bądź blisko polityki. Jeżeli czegoś chcesz, bądź blisko tego, a to się wydarzy – w końcu poznasz ludzi mających podobny sposób myślenia.