Czy są to studia, które można podjąć po maturze, czy tylko i wyłącznie podyplomowe? I czy to prawda, że przed studiami trzeba odbyć przesłuchanie i bardzo ważny jest aparat mowy oraz zgryz i zęby? O zawodzie logopedy opowiada Anna Miechowska.

Logopedię można studiować dziennie (wtedy trwa to 5 lat) lub podyplomowo (studia 2-letnie pomagisterskie), po każdym kierunku. Zazwyczaj logopedię podyplomową wybierają studenci (a raczej studentki, bo są to studia mocno sfeminizowane) kierunków pedagogicznych, filologicznych lub psychologicznych, a coraz częściej aktorskich. Rekrutacja zawsze obejmuje sprawdzenie prawidłowej wymowy i budowy aparatu artykulacyjnego. Dzieje się tak z bardzo oczywistego powodu: logopeda ma dawać wzór, więc ów wzór nie może być w żaden sposób odbiegający od normy. Nie ma natomiast większego znaczenia „przykładanie się” zawczasu do konkretnych przedmiotów typu biologia, bo pewną wiedzę z anatomii narządów mowy czy neurologii i tak się na studiach posiądzie, a we własnym zakresie i tak trzeba ją poszerzać, na bieżąco się dokształcając, także już pracując w zawodzie.
Studia dzienne logopedyczne w Warszawie na pewno oferuje Uniwersytet Warszawski oraz Akademia Pedagogiki Specjalnej. Są to studia 5-letnie i z doświadczeń moich koleżanek wiem, że APS oferuje więcej praktyk pod kątem „medycznym”, tzn. pracy z dziećmi i dorosłymi z zaburzeniami np. neurologicznymi, natomiast logopedia na UW kieruje się bardziej w stronę językoznawstwa (dużo przedmiotów pokrywa się z programem kierunku filologii polskiej – np. fonetyka, fonologia, psycholingwistyka, dialektologia, gramatyka opisowa w ramach lingwistycznych podstaw logopedii itp.). W ciągu 5 lat odbywa się szereg praktyk w poradniach psychologiczno-pedagogicznych, przedszkolach oraz (rzadziej) w szpitalach.
Zawód logopedy poprzez swoją interdyscyplinarność jest ogromnie wymagający, potrzebna jest wiedza tak z językoznawstwa, jak i z psychologii, pedagogiki, anatomii, neurologii, foniatrii, a nawet psychiatrii itd. Same studia dają tylko bazę do ciągłego dokształcania się (poprzez szkolenia i kursy, ale też kolejne studia podyplomowe np. z neurologopedii, surdologopedii lub emisji głosu), jeśli podejmie się już decyzję, w czym się specjalizować.
A praca? Jest samą przyjemnością, są to zazwyczaj zajęcia indywidualne (choć można prowadzić ćwiczenia grupowe np. w przedszkolach lub terapię osób jąkających się w poradniach). W zależności od skali zaburzeń terapia jest dość długotrwała i tu należy uzbroić się w pokorę i cierpliwość wobec zaburzeń pacjenta, z których przecież każdy jest osobnym i indywidualnym przypadkiem. Za to, gdy widać efekty, a widać jest zawsze prędzej czy później, to praca ta daje niesamowitą satysfakcję. Zajęcia z dziećmi przeprowadza się zawsze w formie zabawy, więc im więcej w logopedzie jest dziecka, tym chyba lepiej. Do przyjemności tej pracy należy też fakt, że jest to, jakby nie patrzeć, zawód „wolny”, co daje też dużo możliwości organizowania sobie przestrzeni i czasu pracy. Myślę, że mimo ogromnej liczby logopedów na rynku pracy, ci pracujący naprawdę z powołania nie powinni mieć problemu ze znalezieniem sobie pracy.
Polecam ten zawód każdemu, kto lubi i potrafi przyswajać sobie wiedzę z wielu wprawdzie pokrewnych, ale z osobna bardzo szerokich dziedzin, kto ma zacięcie do ciągłego uczenia się nowych rzeczy, ale też cierpliwość i elastyczność wobec każdego pacjenta z osobna, tak „małego”, jak i „dużego”.